środa, 11 lutego 2015

Tangerscy kochankowie


W filmie Jima Jarmuscha „Tylko kochankowie przeżyją” jest scena, kiedy, już w Tangerze, Eva zostawia na chwilę Adama aby kupić mu prezent, a on oparty o ścianę, czeka na na swoją ukochaną i słyszy muzykę z pobliskiego baru. Otóż nie jest to byle jaka ściana. Jest ona jedną ze składowych restauracji, w której pracował pewien kelner-krasuńczyk. Do tego codziennie uśmiechał się na mój widok promiennie, a raz nawet puścił do mnie oczko. Muszę przyznać, że wizja zawarcia bliższej znajomości i wspólnego pływania nago w oceanie przy świetle księżyca była niezwykle kusząca,
jednak nie wszyscy (głównie, ci co pozostali w domyśle) podzielali mój entuzjazm.
Wracając do ujęcia. Gdyby Adam popatrzył lekko po skosie w prawo, zobaczyłby najlepsze miejsce w jakim przyszło nam nocować.

Pokój, w którym czas się zatrzymał, a dziadkowie karaluchów, które dziś tam mieszkają, z pewnością, byli inspiracją dla "Nagiego Lunchu"
Dokładnie dwa piętra poniżej miał miejsce filmowy koncert
  
W samym sercu Petit Socco, naprzeciwko Cafe Grand Central, którą swego czasu upodobali sobie bitnicy. Dziś to odarta nawet ze wspomnienia o tamtych czasach nowoczesna kawiarnia, ale zaraz obok niej znajduje się knajpa, gdzie odbywał się koncert Yasmine Hamdan, który tak bardzo urzekł Adama. Na co dzień był to raczej zapyziały lokal dla miejscowych, niespecjalnie różniący się od tysiąca innych. No i nie mógł nawet umywać się do tego w naszym hotelu. Kiedy, jak co dzień, przechodziliśmy obok sali na pierwszym piętrze, usłyszeliśmy znajomo brzmiącą muzykę. Ciekawość wzięła górę nad naszą wrodzoną nieśmiałością i ostrożnie zajrzeliśmy do środka. Naszym oczom ukazał się walczący z goblinami Gandalf. Na moment poczuliśmy się jak w domu. Obiecaliśmy sobie, że na pewno jeszcze tam wrócimy i tak wracaliśmy co wieczór, na herbatę miętową i film.
Sala bez wątpienia była kiedyś salą balową, na suficie zachowała się, pamiętająca lepsze czasy, przepiękna sztukateria. Przeciwległa przestrzeń została wyraźnie podzielona. W jednej części, tej bliżej baru, krzesła znajdowały się standardowo dookoła stolików, za to w drugiej poustawiane były w rzędy przed ogromnym płaskim telewizorem. Funkcję stolików pełniły taborety z okrągłymi dziurami w siedzisku – idealne aby powierzyć im szklankę z gorącą herbatą.
Kanał 2 arabskiej telewizji oferował same hollywoodzkie przeboje z arabskimi napisami, co pozwalało nam na w miarę komfortowy językowo seans. Niestety konkurencją był canal+ accion w wersji hiszpańskiej. Bez względu na repertuar w całym pomieszczeniu unosiła się delikatna mgiełka haszyszowego dymu, ponieważ oczywiście nie byliśmy jedynymi widzami. Zdecydowaną większość widowni stanowili mężczyźni, którzy, delikatnie rzecz ujmując, wyglądali na niezłych zakapiorów, ale za to przejawiali wręcz macierzyńskie uczucia wobec kotów mieszkających w kawiarni, ewidentnie zadowolonych z takiego stanu rzeczy.
Jadąc z lotniska nasi główni, krwiopijczy bohaterowie przejeżdżali promenadą. Z jednej strony ocean, z drugiej wzgórze, na którym zbudowano medynę. Tam też przychodziliśmy prawie codziennie. Oglądając zachód słońca czekaliśmy na przypływ. Raz postanowiliśmy, że pójdziemy tą drogą tak daleko, jak tylko się da, w stronę skąd jechała taksówka Adama i Evy. W ten sposób trafiliśmy na przepiękną plażę, idealne miejsce na zjedzenie kurczaka od Reya Charliego, u którego za każdym razem, zamawiając pół kurczaka, dostawaliśmy różne wariacje na ten temat, do tego w różnej cenie. A jednak był to najlepszy rożen jaki jedliśmy w życiu.
Pokochaliśmy Tanger od pierwszego wejrzenia i, jak do tej pory, jest to jedyne miejsce, do którego nie tylko chcielibyśmy, ale naprawdę wróciliśmy, skruszeni, po 2 dniowej zdradzie na rzecz Meknesu.
 





















 

2 komentarze:

  1. Zdjęcie czarnej pani na tle morza jest niesamowite!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy wam Miki! To najlepsze zdjęcie, jakie do tej pory zrobiliśmy, więc jest nam podwójnie miło, że wam też się podoba!

      Usuń