W filmie Jima Jarmuscha „Tylko
kochankowie przeżyją” jest scena, kiedy, już w Tangerze, Eva
zostawia na chwilę Adama aby kupić mu prezent, a on oparty o
ścianę, czeka na na swoją ukochaną i słyszy muzykę z
pobliskiego baru. Otóż nie jest to byle jaka ściana. Jest ona
jedną ze składowych restauracji, w której pracował pewien
kelner-krasuńczyk. Do tego codziennie uśmiechał się na mój widok
promiennie, a raz nawet puścił do mnie oczko. Muszę przyznać, że
wizja zawarcia bliższej znajomości i wspólnego pływania nago w
oceanie przy świetle księżyca była
niezwykle kusząca,
jednak nie wszyscy (głównie, ci co pozostali w domyśle) podzielali mój entuzjazm.
jednak nie wszyscy (głównie, ci co pozostali w domyśle) podzielali mój entuzjazm.
Wracając do ujęcia. Gdyby Adam
popatrzył lekko po skosie w prawo, zobaczyłby najlepsze miejsce w
jakim przyszło nam nocować.
![]() |
Pokój, w którym czas się zatrzymał, a dziadkowie karaluchów, które dziś tam mieszkają, z pewnością, byli inspiracją dla "Nagiego Lunchu" |
![]() |
Dokładnie dwa piętra poniżej miał miejsce filmowy koncert |
W samym sercu Petit Socco, naprzeciwko
Cafe Grand Central, którą swego czasu upodobali sobie bitnicy. Dziś
to odarta nawet ze wspomnienia o tamtych czasach nowoczesna
kawiarnia, ale zaraz obok niej znajduje się knajpa, gdzie odbywał
się koncert Yasmine Hamdan, który tak bardzo urzekł Adama. Na co
dzień był to raczej zapyziały lokal dla miejscowych,
niespecjalnie różniący się od tysiąca innych. No i nie mógł
nawet umywać się do tego w naszym hotelu. Kiedy, jak co dzień,
przechodziliśmy obok sali na pierwszym piętrze, usłyszeliśmy
znajomo brzmiącą muzykę. Ciekawość wzięła górę nad naszą
wrodzoną nieśmiałością i ostrożnie zajrzeliśmy do środka.
Naszym oczom ukazał się walczący z goblinami Gandalf. Na moment
poczuliśmy się jak w domu. Obiecaliśmy sobie, że na pewno jeszcze
tam wrócimy i tak wracaliśmy co wieczór, na herbatę miętową i
film.
Sala bez wątpienia była kiedyś salą
balową, na suficie zachowała się, pamiętająca lepsze czasy,
przepiękna sztukateria. Przeciwległa przestrzeń została wyraźnie
podzielona. W jednej części, tej bliżej baru, krzesła znajdowały
się standardowo dookoła stolików, za to w drugiej poustawiane były
w rzędy przed ogromnym płaskim telewizorem. Funkcję stolików
pełniły taborety z okrągłymi dziurami w siedzisku – idealne aby
powierzyć im szklankę z gorącą herbatą.
Kanał 2 arabskiej telewizji oferował
same hollywoodzkie przeboje z arabskimi napisami, co pozwalało nam
na w miarę komfortowy językowo seans. Niestety konkurencją był
canal+ accion w wersji hiszpańskiej. Bez względu na repertuar w
całym pomieszczeniu unosiła się delikatna mgiełka haszyszowego
dymu, ponieważ oczywiście nie byliśmy jedynymi widzami.
Zdecydowaną większość widowni stanowili mężczyźni, którzy,
delikatnie rzecz ujmując, wyglądali na niezłych zakapiorów, ale
za to przejawiali wręcz macierzyńskie uczucia wobec kotów
mieszkających w kawiarni, ewidentnie zadowolonych z takiego stanu
rzeczy.
Jadąc z lotniska nasi główni,
krwiopijczy bohaterowie przejeżdżali promenadą. Z jednej strony
ocean, z drugiej wzgórze, na którym zbudowano medynę. Tam też
przychodziliśmy prawie codziennie. Oglądając zachód słońca
czekaliśmy na przypływ. Raz postanowiliśmy, że pójdziemy tą
drogą tak daleko, jak tylko się da, w stronę skąd jechała
taksówka Adama i Evy. W ten sposób trafiliśmy na przepiękną
plażę, idealne miejsce na zjedzenie kurczaka od Reya Charliego, u
którego za każdym razem, zamawiając pół kurczaka, dostawaliśmy
różne wariacje na ten temat, do tego w różnej cenie. A jednak był
to najlepszy rożen jaki jedliśmy w życiu.
Pokochaliśmy Tanger od pierwszego
wejrzenia i, jak do tej pory, jest to jedyne miejsce, do którego nie
tylko chcielibyśmy, ale naprawdę wróciliśmy, skruszeni, po 2
dniowej zdradzie na rzecz Meknesu.
Zdjęcie czarnej pani na tle morza jest niesamowite!
OdpowiedzUsuńDziękujemy wam Miki! To najlepsze zdjęcie, jakie do tej pory zrobiliśmy, więc jest nam podwójnie miło, że wam też się podoba!
Usuń